top of page
Zdjęcie autoraMarcin Nowacki

"Włącz uważność" - artykuł

Artykuł ukazał się w miesięczniku "Dzieci" nr 2 (7) 2009


Jako ludzie jesteśmy w większości na wiele sposobów uwarunkowani i wytrenowani, m.in. w kurczowym trzymaniu się naszych pragnień. Wydaje nam się, że martwienie się o coś jest tożsame z faktem, że bardzo nam na tym zależy. Często wydaje nam się, że musimy trzymać gardę wysoko, a idąc przez życie być przede wszystkim mocno zorientowani na cel. Taka postawa potrafi na różne sposoby przenosić się na podejście do naszych dzieci. Medytacja uważności jest sposobem na przełamanie tej orientacji. Koncentrując się (w uproszczeniu) na obserwowaniu tego co dzieje się w nas i w naszym otoczeniu. Bez oceny. Bez specjalnego względu na towarzyszące uczucia (które i tak będą się pojawiały). Uważność jest także (a może przede wszystkim) kwintesencją relacji międzyludzkich. Relacja między dwojgiem ludzi nie istnieje bez uważności. Niemal wszyscy wiemy jak często zdarza się nam towarzyszyć swojemu dziecku w automatyczny, rozkojarzony sposób. Bywamy zmęczeni, zdenerwowani, zapracowani, zdarza nam się brać na barki więcej niż potrafimy udźwignąć. Na kiwnięcie palcem mamy pod ręką dziesiątki różnych „rozpraszaczy“, które szybko zapełnią całą naszą uwagę. To nie jest odpowiedni moment na dobrą obecność z dzieckiem. A nad tym wszystkim są jeszcze nasze myśli. 60-70 tysięcy dziennie. Potężny strumień, który płynie przez naszą głowę. I tylko od naszej decyzji zależy czy ten strumień będzie nas co chwilę porywał, czy pozwolimy sobie usiąść na jego brzegu i poobserwować. Choćby przez chwilę. I właśnie każda z tych chwil będzie idealna na pracę nad naszymi relacjami. W zasadzie praca nie jest tego dobrym określeniem. Pozwolenie sobie na wspólną obecność jest bardziej adekwatne. Od czego zacząć? Zawsze od siebie. Zawsze od początku. Pytanie nie brzmi - jak zacząć być uważnym. Pytanie brzmi - jak przestać być nieuważnym. Mistrzowie zen mawiali, że nie trzeba zaczynać, bo wszystko jest początkiem. I pewno tak jest. „Umysłem początkującego” określa się też stan w którym jesteśmy ciekawi i otwarci na doświadczanie, rozluźnieni w akceptacji. Shunryu Suzuki pisał: „W umyśle początkującego jest wiele możliwości, w umyśle eksperta – tylko kilka“. Najważniejsze jednak, że taki stan każdy z nas ma pod ręką, w każdym momencie, w każdym „tu i teraz”. Każdy moment, w którym uświadamiamy sobie naszą „narrację” w głowie, jest i będzie momentem małego przebudzenia do naszej uważności i obecności. 1. Wybierz sobie dogodny moment w ciągu dnia na swoją praktykę. Najlepszy może się okazać czas tuż po przebudzeniu - nasz umysł nie jest wtedy jeszcze tak rozpędzony i zajęty. Nie rób sobie wyrzutów jeżeli danego dnia Ci się nie uda, nie nadrabiaj zaległości kolejnego dnia. Staraj się nad tym nie zastanawiać. Może uda się ustawić budzik 15-30 minut wcześniej i po prostu rozpocząć? 2. Pamiętaj o systematyczności, po krótkim czasie ta aktywność powinna wejść w Twój nawyk. Traktuj to jak mycie zębów - przecież lepiej jest myć zęby codziennie przez dwie minuty niż raz w miesiącu przez godzinę. 3. Znajdź odpowiednią dla siebie postawę - bardzo ważne jest, by była jednocześnie wyprostowana i wygodna. Zachęcająca do pozostania w stanie obudzenia i pozwalająca wygodnie oddychać. Bez problemu znajdziesz w internecie wiele instruktażowych filmów, które pomogą Ci przyjąć najlepszą pozycję. Niezłym pomysłem może okazać się także poduszka do medytacji, chociaż w zupełności wystarczy krzesło. 4. Wybierz sobie w miarę możliwości spokojne miejsce. Bez rozpraszaczy i zbyt wielu hałasów. Nie musi być specjalne, możesz usiąść na kamieniu, na ławce w parku, na poduszce w pokoju czy na łóżku w sypialni. Nie ma to większego znaczenia. Ważne, by zbyt wiele cię nie rozpraszało. 5. Ustaw sobie minutnik na odpowiedni dla siebie czas. 10-30 minut będzie w sam raz. Weź głęboki wdech i wypuść powietrze ustami. Następnie po prostu skup się na swoim oddechu. Za każdym razem gdy uświadomisz sobie, że Twoja głowa zaczęła rozpraszać się myśleniem czy planowaniem - wróć do oddechu. Poczuj wdech, uświadom sobie co się w tym momencie dzieje z Twoim ciałem, zauważ wydech. Nie kontroluj oddechu, po prostu go sobie uświadamiaj. Staraj się praktykować uważność w każdej chwili swojego życia. Skupiaj uwagę na jednej rzeczy - jedzenie, picie, kąpiel, mycie zębów, obieranie warzyw - każda z tych czynności może być dla Ciebie prawdziwym świętem. Robiąc trzy rzeczy naraz często faktycznie nie robisz ani jednej. Nie czekaj na efekty. Nie trzymaj się oczekiwań. A wtedy bardzo szybko uświadomisz sobie, że się pojawiły, a ty nie chcesz wracać. Chcąc „uczyć“ dziecko uważności pamiętajmy zawsze, że najlepszą metodą będzie nauka przez imitację. Jeżeli sami praktykujemy uważność (w dowolnej formie) i jesteśmy w to zaangażowani to nie będziemy potrzebowali w żaden sposób „popychać“ dziecka do działania. To przyjdzie samo. Nasz przykład, jego tempo. Co więcej - takiej przytomnej obecności często możemy się od naszych dzieci uczyć. Spróbujmy spojrzeć na naszą praktykę uważności z takiej strony. To nie my będziemy „mistrzami“, niech będą nimi nasze dzieci. Oczywiście zupełny brak struktury naszej praktyki niekoniecznie jest najlepszą radą. Warto wesprzeć się którymś z systematycznych programów. W zasadzie nieistotne jest czy praktyka oparta jest na informacjach z książki, płyty CD, internetu, popularnej aplikacji czy osobistego treningu. Z pewnością warto na początku spotkać się i porozmawiać z kimś kompetentnym w tej dziedzinie. Poczytać i porównać różne metody, spróbować samemu ich „smaku“. Książki, aplikacje, treningi - mamy dookoła masę pomocy, które pozwolą zrobić nasz pierwszy krok. Jest duża ilość kursów, spotkań i warsztatów. Z drugiej strony istnieje masa ustrukturyzowanych programów przygotowanych specjalnie dla dzieci np. .be (czyt. „dot be“, sygnowany przez Mindfulness in Schools Project), MindUp (Goldie Hawn Foundation), czy popularny w naszym kraju „Uwaga to działa“ Eline Snel. Każdy z nich posiada wyraźną strukturę i określoną ilość spotkań. Dostosowane są oczywiście do wieku uczestników. Na koniec chciałbym zaakcentować jeszcze coś szalenie istotnego - nie traktujmy nigdy uważności jak narzędzia do osiągnięcia jakiegokolwiek celu. To prawda, potwierdzone badaniami efekty są liczne i dotyczą wielu obszarów. Badania przeprowadzone wśród dzieci w wieku przedszkolnym pokazują m.in. wzrost optymizmu, mniejszą ilość zachowań agresywnych w czasie zabaw, większą koncentrację, lepsze radzenie sobie ze stresem. O wiele więcej efektów wybrzmiewa w subiektywnych spostrzeżeniach praktykujących. Pamiętajmy jednak, że są to niejako skutki uboczne. Uważność nie jest i nigdy nie będzie „odpowiedzią na wszystko“. Wiele badań i dowodów naukowych potwierdzających jej skuteczność w wielu dziedzinach życia wraz ze zwiększającą się swoistą „modą“ na uważność może nas poprowadzić ścieżką do traktowania tej praktyki jako cudownego remedium na wszystkie troski życia. Tak stanowczo nie jest. Uważne podejście do życia nie pozbawi naszego życia trosk. Problemy nie znikną, trudne sytuacje nie przestaną się nagle w magiczny sposób pojawiać. Nie spodziewajmy się też wielkich przyjemności. Przynajmniej nie w takiej definicji jaką większość z nas zna - wiercenie się na poduszce przez kilkanaście minut dziennie rzadko mieści się przecież w naszej definicji „przyjemności“. Warto jednak pozwolić sobie na to małe ryzyko i może kilka niedogodności po drodze, by sprawdzić jakie zmiany przyniesie nam ten trening. Może się okazać, że nasze życie się zmieniło. A z pewnością sposób w jaki je postrzegamy.

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page