Artykuł ukazał się w czasopiśmie "Chcemy być rodzicami", wydanie 07.2018
W pomarańczowej szacie i dymie kadzidełek siadamy na leżącej na podłodze poduszce, dookoła nas ogoleni na łyso mnisi, mruczą wspólne „ommmmmmmmm…“, recytują swoje mantry i przyjmują karkołomne asany jogi… wiele osób ma w głowie taki obraz po usłyszeniu słowa medytacja. Medytacja, kontemplacja, zen, mindfulness, uważność. Czym są? Uważność jako pewna koncepcja postrzegania rzeczywistości pochodzi z czasów starożytnych. Może kojarzyć nam się z praktyką religijną lub ezoteryczną, konotacja ta jest poniekąd uprawniona, gdyż doświadczenia związane z uważnością leżą u podstaw niemal wszystkich kontemplacyjnych doświadczeń każdej dużej religii. Sama w sobie jest jednak czymś o wiele prostszym i ze swojej natury „ponadreligijnym“. To nic więcej jak jeden ze sposobów doświadczania świata i rzeczywistości. Pełniejsze życie, które nie przelatuje między palcami. Panowanie nad czasem, świadome doświadczanie każdej danej nam sekundy. Obecność tu i teraz. Nieprzetłumaczalny bezpośrednio na nasz język, angielski termin mindfulness, który tłumaczymy jako uważność zdefiniował m.in. amerykański profesor nauk medycznych Jon Kabat-Zinn, twórca modelu terapii redukcji stresu opartej na uważności (MBSR). Zgodnie z jego definicją uważność to „szczególny rodzaj uwagi: świadomej, nieosądzającej i skierowanej na bieżącą chwilę“. Innymi słowy - obserwujemy to co jest. W tej chwili. Tu i teraz. Bez przywiązywania się do oceny, czyli bez nadawania etykiet myślowych swoim doświadczeniom. W pełnym zanurzeniu w najbardziej przyziemnej codzienności z całym jej asortymentem. Czasami przyjemnym, często nieprzyjemnym. Jako ludzie jesteśmy w większości na wiele sposobów uwarunkowani i wytrenowani, m.in. w kurczowym trzymaniu się naszych pragnień. Wydaje nam się, że martwienie się o coś jest tożsame z faktem, że bardzo nam na tym zależy. Często wydaje nam się, że musimy trzymać gardę wysoko, a idąc przez życie być zorientowani na cel. Medytacja uważności jest sposobem na przełamanie tej orientacji. Polega wyłącznie na obserwowaniu tego co dzieje się w nas i w naszym otoczeniu. Bez oceny. Bez względu na odczucia. Efektem, który nadejdzie będzie mniejsza reaktywność. Na stres, ból czy cierpienie. Docenienie drogi, zamiast pragnienia celu. Uczestnicy licznych i bardzo obecnie modnych kursów opartych na uważności, jak również osoby praktykujące we własnym zakresie deklarują odczuwalną poprawę jakości życia, zmianę nawykowych zachowań, poprawę koncentracji, zwiększenie pewności siebie, lepsze rozumienie samych siebie i wzrost poziomu odpowiedzialności za własne życie. Badania i smutna praktyka pokazują, że poziom stresu, niepokoju i stanów depresyjnych u kobiet mających problemy z zajściem w ciążę jest ogromny. Dla kobiet (również dla ich partnerów) problemy z płodnością i potężny stres idą ręka w rękę. Eksperci często cytują badanie w którym porównano stan psychiczny kobiet borykających się z różnymi problemami zdrowotnymi. Okazało się, że kobiety ze zdiagnozowanymi problemami z płodnością przeżywały podobny stres i niepokój jak kobiety z diagnozą nowotworu lub poważnej choroby serca. Funkcjonowanie w tak potwornym cierpieniu musi być niewyobrażalne i nie jest możliwe do opisania słowami. To cierpienie, które wielu współczesnych psychologów (m.in. części tzw. trzeciej fali terapii poznawczo-behawioralnych) uznaje w przeciwieństwie do obiektywnego bólu, za stan umysłu, może jednak być zmniejszone. Poziom stresu i napięcia skutecznie rozluźniony, a wszystko dzięki pozwoleniu sobie na odrobinę inne spojrzenie na rzeczywistość. Można doświadczać potwornego bólu i nie cierpieć i niestety odwrotnie - potwornie cierpieć nie doświadczając bezpośrednio bólu. W 2016 roku w naukowym czasopiśmie „Behaviour Research and Therapy“ opublikowano wyniki badania przeprowadzonego na grupie kobiet przechodzących procedurę zapłodnienia in-vitro. Grupa kobiet została podzielona na grupę kontrolną oraz grupę na której zbadano efektywność tzw. MBI (mindfulness-based intervention), czyli interwencji opartej na uważności. Standaryzowanymi testami między grupami porównano między innymi: poziom uważności, współczucia, problemy z regulacją emocji, psychiczne strategie radzenia sobie z niepłodnością, a także wskaźniki ciąży sześć miesięcy po interwencji i procedurze in-vitro. Przed interwencją obie grupy nie wykazywały istotnych różnic w poziomie wszystkich wskaźników. Po interwencji w grupie kobiet, która zastosowała MBI odnotowano wyraźny wzrost uważności, współczucia czy stosowanie lepszych strategii radzenia sobie z sytuacją. Jednocześnie odnotowano wyraźny spadek problemów z regulacją emocji. Co najpiękniejsze jednak to wyraźnie wyższy wskaźnik zajść w ciążę w grupie poddanej MBI w porównaniu do grupy kontrolnej. Wiele kobiet (często nieświadomie) boi się, że rozluźnienie, będące wynikiem większej uważności spowodować może pewną pasywność w ich pragnieniu posiadania dziecka. Nic bardziej mylnego. To pragnienie pozostanie czułe i aktywne. Może się za to okazać, że nasze szczęście nie jest zależne wyłącznie od naszego pragnienia. Rozluźnienie kurczowego chwytu może pozwolić naszemu umysłowi spojrzeć szerzej na rzeczywistość. Pozwolić mu się znowu cieszyć, eksplorować, być kreatywnym. Paradoksalnie jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że właśnie w takim stanie umysłu przyjdą do nas odpowiedzi na nasze trudne pytania i rozwiązania dla naszych sytuacji. Tylko dlatego, że odpuściliśmy na tyle, by im na to pozwolić. Droga do rodzicielstwa wciąż będzie ogromnym wyzwaniem, ale nie będzie już nas definiowała. Może uda się też na tej wymagającej drodze znaleźć odrobinę radości zamiast ciągłego cierpienia.
Kommentare